Wojny przy stole zaczynają się najczęściej, kiedy dziecko osiąga 2-3 latka i zaczyna zdawać sobie sprawę z własnej tożsamości i pragnie podkreślić swoją indywidualność. Często więc próby wyplucia marchewki lub zupy mlecznej są próbą dla mamy: jak zareaguje, czy się zezłości, czy nie zrobi to na niej wrażenia. Dziecko powinno wiedzieć, że je nie dlatego, by mamie sprawić przyjemność, ale po to, aby nie być głodnym oraz by się prawidłowo rozwijać. Dlatego nie warto stosować systemu kar i nagród (jak zjesz wszystko, dostaniesz lizaka) ani małego szantażu (dopóki nie skończysz obiadu nie wyjdziesz na dwór). Powinno się natomiast dać dziecku wybór: ono tak samo jak dorośli może po prostu nie lubić brukselki, za to przepadać za kalafiorem. Nie znaczy to jednak, że forma podania nie ma znaczenia. Maluchy, tak samo zresztą jak dorośli, jedzą oczami. Estetyka przygotowanego posiłku na pewno sprawi, że dziecko łatwiej się nim zainteresuje i być może chętniej zje.
Co więcej, takie kreatywne podejście do kulinariów może być inspiracją do poznawania świata. Myszki z twarożku mogą rozpocząć dyskusję na temat zoologii, kanapki z twarzami piratów lub księżniczek, wykonane z warzyw, wędlin i serów przeniosą pociechę w magiczny świat bajek, a brokułowe drzewa i góry z ziemniaków puree mogą być kolejnym krokiem w odkrywaniu flory. Dobrym pomysłem na połączenie edukacji z jedzeniem jest makaron w kształcie literek. Taki makaron sprawdzi się doskonale jako dodatek nie tylko do zup mlecznych, ale także tych warzywnych, za którymi dzieci w większości nie przepadają. Kreatywne kanapki i pomysłowe dania sprawią, że nawet niejadek chwilowo zapomni o swojej niechęci do jedzenia.
abc
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez