Walka z rakiem zaczyna się w głowie

2015-02-27 15:00:00 (ost. akt: 2015-02-27 14:57:58)
Walka z rakiem zaczyna się w głowie

Autor zdjęcia: Ryan McGuire, gratisography.com

Diagnoza — rak piersi. Po takich słowach życie nigdy już nie będzie takie samo. Jednak faza buntu, załamania i zaprzeczania powinna trwać jak najkrócej. Im szybciej ustąpi miejsca woli walki, tym lepiej dla pacjentki i jej leczenia.

Choć wielu lekarzy próbuje przekazać informację o diagnozie naokoło, mówiąc o guzie czy zmianach nowotworowych, najlepszym sposobem poinformowania o chorobie są proste słowa: ma pani raka. Używanie eufemizmów jedynie rozwadnia problem i niczemu nie służy. Konkretny komunikat szokuje, ale dzięki niemu chora szybciej pogodzi się z myślą o nowotworze i zacznie skutecznie go leczyć.


Faza buntu i żalu


— Kobiety, u których zdiagnozowano nowotwór piersi, boją się nie tylko samej choroby czy śmierci — mówi dr Dariusz Michalik, chirurg onkolog. — Ich obawy dotyczą też utraty pracy, rozpadu rodziny czy odejścia partnera. Rak piersi powoduje bowiem zwątpienie we własną kobiecość — usunięcie guza wraz z piersią, wypadanie włosów w trakcie leczenia oraz inne fizycznie widoczne efekty leczenia nowotworowego przerażają nawet te kobiety, które w życiu przed chorobą radziły sobie świetnie. W pierwszej fazie po diagnozie pojawia się też bunt i pytanie: dlaczego ja? Szczególnie młode, aktywne kobiety są zdziwione diagnozą — przecież prowadzą zdrowy tryb życia, regularnie się badają, a w ich rodzinach nie było przypadków chorób nowotworowych.
A więc dlaczego? Bo nowotwór to demokratyczna choroba — nie patrzy na wiek, styl życia czy stan portfela.

Podejście zadaniowe — wyzdrowieć


Faza buntu i żalu nie powinna trwać zbyt długo. I nie trwa — okazuje się, że słaba płeć ma bardzo mocną konstrukcję psychiczną i bardzo szybko przechodzi do działania. Pojawia się wola leczenia, ustalanie jego przebiegu, odwaga i chęć do walki. Pacjentki podchodzą do nowotworu zadaniowo — trzeba go po prostu zwalczyć. Taka postawa, która jest nastawiona na działanie, zdecydowanie ułatwia proces leczenia. Pacjentka, która ma wolę walki dużo lepiej reaguje na wszelkie formy terapii niż taka, która już na wstępie poddaje się i uważa, że wraz z diagnozą jej życie się skończyło. Tymczasem rak piersi, choć brzmi groźnie, to choroba jak każda inna i ją też można wyleczyć.

Psycholog? Tak, ale niekoniecznie


Pacjentki z chorobą nowotworową mają możliwość korzystania z usług psychologa. Jednak nie oznacza to, że każda kobieta chorująca na raka piersi powinna koniecznie wybrać się do specjalisty od uzdrawiania duszy. — Większość ludzi doświadcza w swoim życiu różnych sytuacji traumatycznych: wypadki, zdarzenia losowe czy śmierć bliskich. Natomiast niewiele osób w przeżywaniu traumy musi korzystać z pomocy psychologicznej — zapewnia dr Michalik. — Najlepszym lekarstwem na traumę, także tę związaną z ciężką chorobą, jest czas. Wiele kobiet potrafi znaleźć w sobie motywację i siłę do walki bez udziału psychologa. 90 procent pacjentek nie potrzebuje specjalisty, jeśli ma wsparcie w bliskich i dobrego lekarza z odpowiednim podejściem.

Trudna próba dla najbliższych


Niestety, nie tylko rak piersi, ale też inne rodzaje nowotworów wymaga długotrwałego, często agresywnego leczenia. To spore wyzwanie nie tylko dla samego pacjenta, ale też dla jego najbliższych. Kobiety zmagające z nowotworem piersi borykają się nie tylko z lękiem o swoje zdrowie i życie. Zdarza się, że podczas choroby doświadczają rozpadu rodziny, mężowie odchodzą od chorych żon, a grono znajomych topnieje, bo nikt nie wie, jak zachowywać się w obecności osoby chorej. To dodatkowo potęguje poczucie wyobcowania i samotności, które towarzyszy każdej osobie zmagającej się z chorobą nowotworową.


Nadopiekuńczość niewskazana


Podejście osób bliskich jest w chorobie nowotworowej niezwykle ważne. Bez wsparcia ze strony rodziny trudno jest bowiem odnaleźć w sobie motywację do walki z rakiem. Bliscy powinni być poinformowani o chorobie, ale w takim stopniu, w jakim pacjentka sobie życzy. Zasada jest prosta — osobą najlepiej poinformowaną o chorobie powinien być sam pacjent. Postawy rodzin, w których pojawił się rak, mogą być diametralnie różne. Czasami choroba jest tematem tabu, a bliscy nie rozmawiają o niej w ogóle. —Można też zaobserwować podejście zgoła odwrotne , gdy cała rodzina bliższa i dalsza zasypuje chorą radami dotyczącymi leczenia czy poleca lekarzy — mówi dr Dariusz Michalik. — Taka nadopiekuńczość rodziny, nawet w dobrej wierze, może spowodować sporo problemów podczas zaplanowanego wcześniej leczenia. Warto więc zachować metodę złotego środka i wspierać osobę bliską w walce z rakiem, ale tak, by nie przeszkadzać w leczeniu.

Anna Banaszkiewicz

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB