Parówki od lat nie cieszą się dobrą opinią. Na opakowaniach znajdziemy informacje, że są drobiowe, wieprzowe czy cielęce. Jednak czy aby na pewno te cienkie kiełbaski zawierają prawdziwe mięso? Okazuje się, że nie zawsze.
Eksperci przekonują, że wysoko przetworzone jedzenie jest niezdrowe, a właśnie parówki, kiełbasy i wędliny zawierają około 4 razy więcej sodu i o połowę więcej azotanów niż mięso, które przyrządzimy sami w domu. Takie produkty mogą powodować otyłość, alergie, cukrzycę, a także choroby serca. Jednak te argumenty nie przekonują konsumentów, a parówki są ciągle często wybieranym produktem mięsnym.
Parówki mają liczne zastosowania. Jemy je w na zimno, na ciepło, w hot dogach, jako dodatek do zup, a nawet w cieście francuskim. Mimo, że szybko znikają ze sklepowych półek, to ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Kiełbaski te produkowane są z odpadów różnych zwierząt rzeźnych. Mogą to być przetworzone wymiona, świńskie ryje czy kurze pazury. Aby jeszcze bardziej obniżyć ich cenę, producenci mieszają resztki z kur, świń czy krów.
Obecnie w sklepach trudno znaleźć parówki dobrej jakości, czyli taką, która zawiera 50 proc. mięsa chudego i 50 proc. tłustego. Zdarza się tak, że parówki nie zawierają ogóle mięsa. W składzie możemy znaleźć za to skrobię ziemniaczaną, błonnik grochowy, kaszę mannę oraz dziwnie brzmiące nazwy, takie jak emulsja, MOM czy MDOM.
Emulsja to nic innego jak zmielone, surowe, wieprzowe lub drobiowe skórki. MOM natomiast oznacza mięso oddzielone mechanicznie, a MDOM dotyczy drobiowego mięsa również oddzielonego mechanicznie. Są to zazwyczaj najtańsze surowce, np. kurze korpusy, chrząstki, ścięgna, tłuszcz, które później przerabia się w taki sposób, aby tworzyły jednolitą masę.
Według przepisów Unii Europejskiej MOM nie jest mięsem, ale niestety nie precyzują one, ile odpadów możne znaleźć się w parówkach. Najgorsze produkty zawierają ok. 70 proc. MOM, ok. 20 proc emulsji i ok. 10 proc. tłuszczu, a więc można je uznać za wytwór mięsopodobny.
Większość parówek zawiera również substancje poprawiające konsystencję, smak i kolor, czyli emulgatory, które obniżają także koszty wytworzenia produktu. Fosforany powodują pęcznienie białka, dzięki czemu można dodać więcej wody. Uniemożliwia to też przyswajanie przez nasz organizm wapnia. Podobnie działają cytryniany, choć są słabsze. Błonnik poprawa konsystencję i sprawia, że produkt jest bardziej włóknisty, a przez to mniej galaretowaty. Roślinne substancje żelujące wiążą wodę, a przeciwutleniacze to stabilizatory barwy. Koszenila z kolei jest barwnikiem uzyskiwanym z odwłoków samic mszyc kaktusowych i nadaje parówce odpowiednią barwę.
Dodatkowo parówki, które zawierają 35-40 proc. tłuszczu i dużo soi nie powinny być podawane dzieciom. Są one szkodliwe i mogą nawet powodować zatrucia. Maluchom do piątego roku życia w ogóle nie należy podawać wyrobów zawierających MOM, bo ich żołądki nie są w stanie poradzić sobie z trawieniem tkanki łącznej.
Jeśli mimo wszystko nie minęła nam ochota na parówki, to wybierajmy te, które zawierają jak najwięcej prawdziwego mięsa. Na rynku można znaleźć nawet takie, które mają 93-95 proc. mięsa. Pamiętajmy też, że im krótsza lista składników, tym lepiej.
mos
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
parówa #2088789 | 145.237.*.* 14 paź 2016 15:02
wystarczą parówki...
! odpowiedz na ten komentarz
kasienka #2088686 | 195.68.*.* 14 paź 2016 12:35
A jeśli przechodzisz kurację odchudzającą proponuje włączyć do niej figurena slim, po tym jak włączyłam ten preparat moje odchudzanie znacznie przyśpieszyło
! odpowiedz na ten komentarz