Na swoim blogu podajesz gotowe receptury domowych kosmetyków, nie tylko pielęgnacyjnych, ale i kolorowych. Czy mając odpowiednie narzędzia i surowce, byłabyś w stanie obejść się bez „gotowców”?
Tak, jasne. Chociaż jeśli chodzi o kosmetyki kolorowe, to robiąc je w domu, nie uzyskamy takiego efektu w makijażu, jak przy użyciu tych drogeryjnych. Dla części składników, pozyskiwanych w laboratoriach, nie ma odpowiedników naturalnych, a do ich wytworzenia trzeba mieć technologię produkcji, maszyny. Ale w przypadku kosmetyków pielęgnacyjnych jesteśmy w stanie w domowym zaciszu zrobić właściwie wszystko – od mydła, przez szampony, po kremy i balsamy.
Do ich wytworzenia też nie są potrzebne specjalne umiejętności. Wszystkie przepisy, które podaję, staram się skonstruować jak najprościej i żeby je wykonać, wystarczy zwykle odmierzyć odpowiednie ilości składników i je ze sobą wymieszać.
No to parę wskazówek dla nowicjusza: w co powinien się zaopatrzyć początkujący alchemik kosmetyczny? Jest jakiś bazowy zestaw narzędzi i składników dla początkujących?
Narzędziami są tu podstawowe rzeczy, takie jak kubek, łyżeczki, miski, słoiki - wszytko znajdziemy w swojej kuchni. Warto zaopatrzyć się w spieniacz do mleka, bo świetnie miesza kremy.
Co zaś do podstawowych surowców kosmetycznych, to na początek warto mieć:
- wodę demineralizowaną – jako baza, niezależnie od typu cery;
- zioła i/lub hydrolat (czyli destylat danej rośliny) – ich rodzaj zależy od tego, jaki masz problem ze skórą;
- masło kosmetyczne – np. masło kakaowe, masło shea itp.;
- glinka – zielona, żółta, biała (w zależności od potrzeb skóry);
- olej bazowy – np. ze słodkich migdałów, z pestek winogron, kokosowy;
- olej „na problem” – olej, który będzie działał na konkretną przypadłość skóry, np. na zmarszczki – olej marula, na problemy z naczynkami – olej rokitnikowy itp.;
- żel hialuronowy – czyli kwas hialuronowy rozpuszczony w wodzie.
Z tych składników można robić kosmetyki, ale jeśli uznamy, że to jednak nie dla nas, to możemy dodać je do „gotowców”. Nie zmarnują się, a nasze kosmetyki z drogerii będą mieć wzmocnione działanie. Np. jeśli zostało nam trochę masła shea, to możemy je
rozpuścić w kąpieli wodnej i dodać do balsamu do ciała, który, dzięki takiemu dodatkowi, będzie bardziej nawilżał skórę.
Jak to jest z trwałością takich domowych kosmetyków? Od czego zależy termin przydatności do użycia?
Ja stosuję zasadę określania tego na terminu na podstawie najkrótszego terminu przydatności wśród surowców, których użyłam w kosmetyku. Np. jeśli mamy balsam złożony z trzech składników, to patrzymy na ten składnik, który ma najkrótszy termin ważności i to jest maksymalny czas przydatności naszego balsamu. Ta zasada jednak obowiązuje tylko przy tłuszczach. W środowisku wodnym bakterie rozwijają się szybciej, dlatego jeśli będę chciała nieco wydłużyć termin używania domowego toniku do twarzy, będę musiała dodać jakiegoś konserwantu.
Ważne jest też przechowywanie kosmetyku – krem, który będę trzymać w zamkniętej szafce nie zepsuje się tak szybko jak krem, który postawię na parapecie przy grzejniku. Trzeba również zadbać o czysty, zdezynfekowany pojemnik.
Właśnie, dużą uwagę przywiązujesz do dezynfekcji narzędzi i opakowań, w których umieszczamy kosmetyki. Jak to robić dobrze?
Miski, słoiki, łyżeczki najprościej jest przelać wrzątkiem. Plastikowe opakowanie natomiast myjemy normalnie, płynem do naczyń, dokładnie płuczemy, a następnie spryskujemy alkoholem etylowym. To najłatwiejsza i skuteczna forma dezynfekcji. Bardzo ważne jest też zadbanie o środowisko, w którym przygotowujemy kosmetyki – blat musi być czysty, zdecydowanie odradzam jednoczesne mieszanie kremu i jedzenie kanapki.
Poza kosmetykami, na twoim blogu pojawiają się także wpisy związane ze stylem życia, jedzeniem, treningami. To się chyba ze sobą łączy – piękny wygląd, zdrowe odżywianie i aktywność fizyczna?
Używanie dobrych kosmetyków to tak naprawdę może 5-15 proc. tego, jak wyglądamy. Jeśli wydamy majątek na świetne kremy i balsamy, a nie będziemy wstawać z kanapy, to nasza skóra też nie będzie w formie. Zawsze bardzo ważny był dla mnie ruch i to, co jem, bo ciało to jest taki instrument, który trzeba traktować kompleksowo. Staram się tę filozofię stosować na co dzień i polecam ją każdemu.
Przepis na kule do kąpieli (2 sztuki):
Soda oczyszczona – 100 g
Kwas cytrynowy – 50 g
Mąka ziemniaczana lub kukurydziana – 25 g
Glinka/mleko w proszku/mąka ryżowa – 25 g
Tłuszcz (masło kakaowe lub olej kokosowy) – 30 g
Wszystkie sypkie składniki mieszamy, tłuszcz rozpuszczamy w kąpieli wodnej, przelewamy go do suchych składników i mieszamy, uważając, żeby się nie spieniły. Po chwili masa będzie mieć konsystencję mokrego piasku – wkładamy go w foremki (np. silikonowe formy do muffinów) i zamrażamy.
Żeby kule miały konkretny kolor i zapach, możemy do masy dodać barwnik spożywczy, olejki eteryczne, suszone kwiaty itp.
Joanna Markowska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez