Cierpliwość jest cnotą, czyli wizyta w przychodni ginekologicznej

2010-06-15 00:00:00

W piątek dowiedziałem się, że wkrótce zostanę ojcem (wizyta prywatna u ginekologa położnika 150 zł, wiadomość, że zostanę ojcem - bezcenna). Ucieszyłem się bardzo, bo już dawno marzyłem o tym, żeby zostać ojcem. Dorotka dostała skierowanie na badania – tradycyjnie – pomyśleliśmy może pójdziemy do „państwowego” w końcu zabierają nam kasę co miesiąc - weźmiemy skierowanie i zrobimy te badania za nasze wcześniej zabrane nam pieniążki no i niestety poszliśmy – za co ją przepraszam.

Jest 6:50 razem z moją Dorotką docieramy do "przychodni", która tak oto się reklamuje: "Oferujemy szeroki wybór poradni specjalistycznych. Zapewniamy miłą i szybką obsugę. Nasi pracownicy to wysoko wykwalifikowani fachowcy, zaś Przychodnia wyposażona jest w nowoczesny sprzęt, należący w swojej klasie do najlepszych w kraju."

Więc pełni nadziei i wiary mimo porannych kolejek przed rejestracją pytamy pani w okienku, gdzie można się zarejestrować do poradni ginekologicznej i tu (miła niespodzianka) szybko zwięźle i na temat pani odpowiada:
„na 1 piętrze”. Więc udajemy się na owe piętro i tu druga miła niespodzianka (zaczynam się bać za łatwo, za miło, gdzieś jest haczyk - sobie myślę) przed drzwiami nie ma nikogo:) Pokornie czekamy na godzinę 7, BO TAKA INFORMACJA WISI NA DRZWIACH DO GABINETU.

Godzina 7:10 po raz pierwszy pukamy do drzwi oczywiście mając nadzieje, że może jest jakieś wejście dla personelu, którym sumienni pracownicy punktualnie przychodzą do pracy, niestety drzwi są zamknięte. Godz. 7:15 dzwonię, więc na numer telefonu, który również wisi na drzwiach i słyszę dzwoniący telefon (ktoś próbuje się dodzwonić - naiwniak jakiś). Niestety porażka, więc czekamy nadal, cierpliwość jest cnotą jak ktoś kiedyś ładnie powiedział, ale co zrobić ja tej cnoty nie mam.

O godz. 7:30 udaję się ponownie do Pani z okienka i pytam, czy poradnia będzie dziś czynna czy nie. Pani miło (zgodnie z tym co pisze na stornie internetowej) odpowiada - NIE WIEM TRZEBA CZEKAĆ, ALE MOŻNA SIĘ JESZCZE ZAPYTAĆ W INFORMACJI - ponieważ powoli tracę nadzieję, udaję się do informacji troszkę zrezygnowany, ale w informacji nie ma nikogo.

Na informację też trzeba czekać jak się okazuje, ale wprawa jest, więc się nie łamię. Pani w informacji udziela jakże celną wskazówkę - TRZEBA CZEKAĆ – moja sugestia połączyć informacje z Panią z okienka i tak te same kwestie mówią.
7:45 wybija na moim zegarku, a chodzi dobrze no +/- 1 minuta, żeby nie było...

Ponieważ drzwi poradni nadal zamknięte, a telefon dzwoni (ale to już nie ja ani Dorotka), udaję się do sekretariatu owej przychodni. Puk puk - wchodzę pani w sekretariacie zajęta śniadaniem i słusznie poranny posiłek jest bardzo ważny, sam jem w pracy, więc nie zdziwiło mnie to. Ale już na moje pytanie, o której otwarta będzie poradnia ginekologiczna odpowiedz nie padła ... Nie no padła: "MOGĘ TYLKO PRZEPROSIĆ I PODPOWIEDZIEĆ i tu magiczne zdanie -TRZEBA CZEKAĆ (sugestia nr 2 połączyć informację, Panią z okienka i sekretariat).

Godz. 7:50 koniec ... Tu nasuwają się rożne łacińskie "przysłowia". Moja cierpliwość, a raczej brak cnoty zwyciężają, więc grzecznie mówię do Dorotki idziemy niunia do .... (bo nie wiem, czy Panie z przychodni wiedzą ale... i tu niespodzianka dla nich pewnie będzie - idziemy do ...PRACY - jakoś się tak złożyło, że pracujemy (m. in. po to żeby mieć ubezpieczenie) i w przeciwieństwie do Pani z poradni my nie możemy przychodzić do pracy spóźnieni ponad 50 min( i tu wersja optymistyczna, bo nie wiem o której Pani otworzył gabinet).

Po badania i wszelkie porady pójdziemy prywatnie, bo na szczęście stać nas:). Pani z poradni życzę wszystkiego najlepszego i pozazdroszczę luźnych godzin pracy - każdy chciałby w poniedziałek pospać troszkę dłużej. A na koniec takie pytanie retoryczne, czy NFZ jako "pracodawca", bo podpisał z przychodnią jakieś kontrakty nie czuje się oszukany?? Ja jako obywatel, który ma prawo do bezpłatnej służby zdrowia i któremu co miesiąc bez pytania zabierają 300 zł (właśnie w tym celu)czuje się oszukany i powiem jedno, w każdej normalnej i szanującej się firmie ta Pani przychodziłaby już nie na 7 czy 8 jak to ma w zwyczaju, a na 17-18 jak szef byłby wyrozumiały dla niej - po co ?? proszę sobie dopowiedzieć.

Mama nadzieję, że ktoś kiedyś podejmie jakieś kroki w związku z tą sprawą, bo jak sobie pomyślę, że kobiety w ciąży - mimo że jak powszechnie wiadomo ciąża nie choroba - mają czekać godzinę albo dłużej na coś, co powinno być otwarte od 7 – bo tak jest napisane- to szczerze im współczuję. A pieniążki, które odprowadzamy niech służą innym potrzebującym. My z Dorotką sobie w kwestii poradni poradzimy w cywilizowany sposób bez zbędnego czekania.
Marcin





Na wszystkie tematy zwiazane z rodziną, ojcostwem i macierzyństwem podyskutuj z innymi rodzicami na:
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.