Od niepamiętnych czasów ludzie interesowali się truciznami wytwarzanymi przez zwierzęta i zawartymi w roślinach. Początkowo znajomość działania trucizn wykorzystywano podczas polowań, wojen, egzekucji czy zdobycia władzy.
Indianie umieli pozyskiwać z pnącza rosnącego w Ameryce Południowej tak silną truciznę, że odpowiednia jej dawka podana zatrutą strzałą pozwalała małpie na wykonanie jedynie ostatniego skoku w życiu. Murzyni w Afryce dochodzili do takiej wprawy, że ich zatrute strzały potrafiły zatrzymać słonia w biegu. W wiekach starożytnych opisywano wiele substancji pochodzenia naturalnego o śmiertelnym działaniu oraz sposoby ich pozyskiwania i podawania.
Okazuje się, że w tamtych czasach wiedzą tajemną pomagającą w pozbywaniu się niewygodnych osób interesowały się głównie kobiety. Jest znany w historii opis eksperymentów z truciznami pięknej królowej Egiptu – Kleopatry, która wypróbowywała zabójcze mieszaniny na niewolnikach i obserwując ich męczarnie przed śmiercią, wybrała dla siebie zabójcze ukąszenie kobry.
Śmierć zadawana trucizną, podstępnie albo na rozkaz władcy, była dosyć częsta. Również znany z historii starożytnej pochodzi opis uśmiercenia cesarza Rzymu – Klaudiusza, który własnoręcznie przygotowywał sobie posiłki, w obawie przed umiejętnościami trucicielskimi swej żony i umarł od podstępnie przez nią zatrutych świeżych fig rosnących w jego ogrodzie.
W starożytności wiedza o substancjach trujących była tak ogromna, że specjalizowano się nie tylko w preparowaniu trucizn, ale również znano na niektóre z nich odtrutki. Jedne i drugie kosztowały majątek. Trucicielstwo w Rzymie było powszechne, toteż zaczęto je ograniczać prawem i karać śmiercią w straszliwych męczarniach.
Współcześnie nauka zajmująca się działaniem trucizn, ich składem oraz odtrutkami na niektóre z nich nosi nazwę toksykologii, a definicja trucizny jest taka: „Trucizna jest to substancja, która wprowadzona do organizmu powoduje zaburzenia czynności fizjologicznych, a nawet śmierć”. Niektóre trucizny, w odpowiednich dawkach, są stosowane leczniczo.
Z cytowanej definicji słusznie wynika, że w XXI wieku sklepami handlującymi truciznami są apteki. Aptekarze, ważąc trucizny, mieszając, ucierając i dzieląc, zamieniają trucizny w recepturowe środki lecznicze.
Brzmi to zarówno ogólnikowo jak i zabawnie, ale prawdą jest, że w aptekach są gromadzone spore ilości substancji chemicznych i roślinnych mogących spowodować „zaburzenia czynności fizjologicznych, a nawet śmierć”. O ile trafią do pacjenta w nie właściwej dawce. Takie ostrzeżenie odnosi się nie tylko do wspomnianych leków wykonywanych w aptece, ale dotyczy również sprzedawanych tam leków gotowych.
Toteż apteka jest sklepem wyjątkowym, obwarowanym szeregiem zabezpieczeń.
Przede wszystkim dogłębnym wykształceniem farmaceutów i ich ciągłym dokształcaniu, ale również specjalnym oznakowaniem i innymi zabezpieczeniami środków trujących oraz odpowiednim ich przechowywaniu. W aptece obowiązują rygorystyczne ustawy i szczegółowe kontrole dotyczące zarówno produkcji jak i sprzedaży środków leczniczych.
Oczywiście najbardziej istotnym zabezpieczeniem jest poprawnie i czytelnie napisana recepta lekarska, która musi zawierać, między innymi, czytelnie podane informacje o pacjencie, postać leku, dawkę oraz ilość i sposób przyjmowania zaordynowanego leku.
Leon Dobecki, aptekarz
Okazuje się, że w tamtych czasach wiedzą tajemną pomagającą w pozbywaniu się niewygodnych osób interesowały się głównie kobiety. Jest znany w historii opis eksperymentów z truciznami pięknej królowej Egiptu – Kleopatry, która wypróbowywała zabójcze mieszaniny na niewolnikach i obserwując ich męczarnie przed śmiercią, wybrała dla siebie zabójcze ukąszenie kobry.
Śmierć zadawana trucizną, podstępnie albo na rozkaz władcy, była dosyć częsta. Również znany z historii starożytnej pochodzi opis uśmiercenia cesarza Rzymu – Klaudiusza, który własnoręcznie przygotowywał sobie posiłki, w obawie przed umiejętnościami trucicielskimi swej żony i umarł od podstępnie przez nią zatrutych świeżych fig rosnących w jego ogrodzie.
W starożytności wiedza o substancjach trujących była tak ogromna, że specjalizowano się nie tylko w preparowaniu trucizn, ale również znano na niektóre z nich odtrutki. Jedne i drugie kosztowały majątek. Trucicielstwo w Rzymie było powszechne, toteż zaczęto je ograniczać prawem i karać śmiercią w straszliwych męczarniach.
Współcześnie nauka zajmująca się działaniem trucizn, ich składem oraz odtrutkami na niektóre z nich nosi nazwę toksykologii, a definicja trucizny jest taka: „Trucizna jest to substancja, która wprowadzona do organizmu powoduje zaburzenia czynności fizjologicznych, a nawet śmierć”. Niektóre trucizny, w odpowiednich dawkach, są stosowane leczniczo.
Z cytowanej definicji słusznie wynika, że w XXI wieku sklepami handlującymi truciznami są apteki. Aptekarze, ważąc trucizny, mieszając, ucierając i dzieląc, zamieniają trucizny w recepturowe środki lecznicze.
Brzmi to zarówno ogólnikowo jak i zabawnie, ale prawdą jest, że w aptekach są gromadzone spore ilości substancji chemicznych i roślinnych mogących spowodować „zaburzenia czynności fizjologicznych, a nawet śmierć”. O ile trafią do pacjenta w nie właściwej dawce. Takie ostrzeżenie odnosi się nie tylko do wspomnianych leków wykonywanych w aptece, ale dotyczy również sprzedawanych tam leków gotowych.
Toteż apteka jest sklepem wyjątkowym, obwarowanym szeregiem zabezpieczeń.
Przede wszystkim dogłębnym wykształceniem farmaceutów i ich ciągłym dokształcaniu, ale również specjalnym oznakowaniem i innymi zabezpieczeniami środków trujących oraz odpowiednim ich przechowywaniu. W aptece obowiązują rygorystyczne ustawy i szczegółowe kontrole dotyczące zarówno produkcji jak i sprzedaży środków leczniczych.
Oczywiście najbardziej istotnym zabezpieczeniem jest poprawnie i czytelnie napisana recepta lekarska, która musi zawierać, między innymi, czytelnie podane informacje o pacjencie, postać leku, dawkę oraz ilość i sposób przyjmowania zaordynowanego leku.
Leon Dobecki, aptekarz