Podziel się:

Podziel się:

O autyzmie trzeba mówić szczerze

Minął pierwszy tydzień grudnia, Światowy Tydzień Autyzmu. Z tej okazji Jerzy Michno, ojciec 22- letniego Piotra i przewodniczący olsztyńskiego Stowarzyszenia Pomocy Osobom z Autyzmem mówi, jak mały niebieski znaczek z napisem „Mam autyzm” zmienił na lepsze życie jego rodziny. – Podany wprost komunikat uprzedza trudne sytuacje, zmienia postawę odbiorcy, mentalne podejście do człowieka z autyzmem – mówi Jerzy Michno. – Wcześniej Piotr był czasem odbierany jako wariat, głupi jakiś. Teraz wiadomo, że jego nietypowe zachowania są objawem autyzmu.

- Znaczki z hasłem „Mam autyzm” w 2012 roku wprowadził Zespół Placówek Edukacyjnych w Olsztynie, szkoła dla niepełnosprawnych współprowadzona przez stowarzyszenie Wyjątkowe Serce. Towarzyszyła temu burza, pojawiały się zarzuty dotyczące stygmatyzowania niepełnosprawnych dzieci. Tymczasem idea doskonale sprawdziła się w praktyce…

- Jak najbardziej, mój dorosły już syn Piotr jest tego najlepszym przykładem. Na dowód przytoczę sytuację z ostatnich dni. Musieliśmy wyrobić nowy dowód osobisty. Wiadomo, trzeba się osobiście pokazać w Urzędzie Miasta. Znam Piotra, chciałem uniknąć przykrych sytuacji, przypiąłem mu więc do kurtki znaczek z napisem „Mam autyzm”. Weszliśmy do pokoju w urzędzie, usiedliśmy, pani urzędniczka popatrzyła na mnie, popatrzyła na Piotra, na znaczek i zapytała „A co to takiego ten autyzm?”. Wtedy wytłumaczyłem, że syn nie mówi, ma trudności w sytuacjach społecznych, z podpisaniem się, miewa dziwne zachowania. To spowodowało, że pani odnosiła się do nas z uprzejmością i sympatią. Sama powypełniała za nas dokumenty, nie komentowała, gdy syn oglądał i wąchał formularze. Tak więc dzięki znaczkowi wszyscy załatwiliśmy sprawę szybko i bezstresowo.

- Znaczek pomaga uniknąć sytuacji, które wcześniej zdarzały się nagminnie?

- Oczywiście. Podany wprost komunikat „Mam autyzm” zmienia postawę odbiorcy, uprzedza reakcje, tłumaczy trudne sytuacje. Piotr, jak większość osób z autyzmem, wygląda przecież normalnie, a zachowuje się nietypowo. Na przykład w autobusach komunikacji miejskiej zdarza się mu nachylać nad współpasażerami i wąchać ich. W efekcie nieraz był odpychany, szarpany, wyzywany i nie mam o to do nikogo pretensji, bo faktycznie wygląda nieciekawie, jak dorosły mężczyzna pochyla się i wącha kobietę albo co gorsza młodego chłopaka – zboczeniec, wariat albo głupi jakiś. Teraz, kiedy Piotr nosi znaczek, ludzie odnoszą się do niego inaczej, ze znacznie większym zrozumieniem. Zwykle pytają, co to jest autyzm, na czym polega, co się z tym wiąże. Mam więc przy okazji pretekst do szerzenia wiedzy o autyzmie.

- I jak wtedy reagują ludzie?

- Sam czasem jestem zaskoczony, ale pozytywnie. Dlatego teraz zawsze przypinam Piotrowi znaczek, gdy musimy iść coś załatwić. Szkoda, że ten pomysł nie pojawił się wcześniej, gdy syn był młodszy, udałoby się nam uniknąć wielu przykrych sytuacji. Na przykład gdy Piotr trząsł ławką w kościele słyszeliśmy z żoną „co za ludzie, dziecka nie umieją wychować”. Trudno było tłumaczyć każdemu z osobna, że on po prostu ma autyzm. Podsumowując - kampania ze znaczkami zmieniła nasze życie na lepsze, poprawiła społeczny odbiór ludzi z autyzmem. Problemu nie da się ukryć, zamieść pod dywan. Im więcej i częściej będziemy otwarcie mówić o autyzmie, tym łatwiej będzie naszym dzieciom.
Artykuł został umieszczony przez naszego użytkownika na jego profilu: Ewa Paździorko oraz opublikowany na portalu Gazeta Olsztyńska: O autyzmie trzeba mówić szczerze
Oceń artykuł:

(0)